top of page
Szukaj
Piotr Kaczmarek

Z wizytą u Pana Stanisława



WYJAZD NR 175

2021-WYJAZD NR 6

GKS ORŁY-SANOCZANKA ŚWIĘTE 0-0

SOBOTA 25 WRZEŚNIA 2021 g.17:00

STADION GKS ORŁY

KLASA OKRĘGOWA

PIŁKA NOŻNA

Po powrocie ze stadionu Polonii na Winną Górę zostało nam nieco czasu by ochłonąć po porannych wydarzeniach. Kolejnym sportowym daniem tego dnia i to daniem głównym miała być wizyta w bliskich memu sercu Orłach, gdzie miejscowy GKS w rozgrywkach Klasy Okręgowego podejmował Sanoczankę Święte.

Z przyczyn oczywistych na mecz mogliśmy się udać tylko komunikacją publiczną. Staszek jako znawca tematu wybrał busa, który odjeżdżał spod Domu Handlowego SZPAK. Stojąc ze Staszkiem na przystanku byłem bardzo zauroczony jego architekturą rodem prosto z lat 80, a może nawet 70 co uwiecznia poniższe zdjęcie.



W końcu nadjechał nowoczesny bus, który jadąc do Jarosławia, nas miał zabrać do Orłów. Ja usiadłem grzecznie w maseczce na miejscu z tyłu, a Staszek-jako jedyny bez maseczki, zajął miejsce z przodu. Po kilkunastu minutach wygodnej jazdy wysiedliśmy w naszej Ziemi Obiecanej czyli w miłych mojemu sercu Orłach. Prosto z przystanku rześko ruszyliśmy na miejscowy stadion.



Na obiekty sportowe w swoim życiu wchodziłem już nawet nie setki ale tysiące razy. Wchodziłem na nie w różnych rolach-jako sędzia lub też jako futbolowy turysta. Nigdy jednak nie zostałem tak przywitany jak tego miłego popołudnia w Orłach. Przy wejściu-na szczęście-udało nam się zakupić bilety po 5 zł per capita. Przekroczywszy bramę stadionu, mając bilety w ręku ruszyliśmy w kierunku loży spikera, która jest bardzo ekskluzywnym dodatkiem do stadionu w Orłach. Gaworząc ze Staszkiem i idąc bieżnią, nagle z naprawdę profesjonalnego nagłośnienia odezwał się głos Pana Spikera Stanisława Grina, który obecnym na obiekcie i kibicom i praktycznie też całej miejscowości ( nagłośnienie było naprawdę solidne) ogłosił, że na stadionie pojawił się ZNANY I UTYTUŁOWANY BIEGACZ ( Staszek) oraz również znany i utytułowany FUTBOLOWY BLOGER ( czyli ja). Pan Stanisław dodał do tego wstępu kilka dykteryjek i naprawdę pierwszy raz w życiu poczułem się jak prawdziwy VIP. Za tę miłą okoliczność w tym miejscu PANIE STASZKU DZIĘKUJĘ!



W końcu jednak dotarliśmy do pięknej spikerskiej loży, gdzie poza Panem Spikerem Stanisławem czekali na nas jeszcze inni miejscowi oficjele na czele z Marcinem Przytułą- vice prezesem miejscowego GKS, którego od wielu lat bardzo cenię i szanuję. Krótko mówiąc, poczułem się jak u siebie w domu. W tym licznym i miłym towarzystwie miałem przyjemność oglądać całe spotkanie. Pierwszy raz też oglądałem mecz z takiej ciekawej perspektywy jak orleańska loża spikera.



Sam mecz niestety nie był mocno interesującym widowiskiem. Zajęci więc ze Staszkiem byliśmy degustacją serwowanych obficie destylatów oraz niekończącymi się opowieściami o piłce i życiu. Z naszej destynacji pojedynek wyglądał na taki, w którym nikt nikomu nie chciał zrobić krzywdy. Brakowało soczystych strzałów czy brawurowych akcji , które są przecież solą rozgrywek w Klasie Okręgowej. Miejscowym brakowało pazura by przechylić szalę na swoją korzyść. Odrobinkę lepiej, w mojej ocenie prezentowali się goście, ale nie wynikały z tego żadne konkrety. Im bliżej końca meczu tym popadałem w większy błogostan. Opuszczałem nawet gościnną lożę i rozmawiałem z sędzią asystentem biegającym po naszej stronie boiska.



W końcu minęła 90 minuta i arbiter zakończył mecz. Remis 0-0 i brak strat w tyłach to wszystko na co było stać miejscowe Orły. My ze Staszkiem przez jakiś czas gościliśmy się dalej w przytulnej loży, gdzie miejscowi oficjele zwracali mi uwagę na wołające o pomstę trybuny stadionu w Orłach, które w widoczny sposób przypominały minioną epokę. Miejscowy samorząd nie garnął się jakoś szczególnie do inwestowania w obiekt i tak był stan faktyczny na dzień mojej wrześniowej wizyty. Jak jednak poinformował mnie druh Staszek, jakiś czas później, podjęto na najwyższych szczeblach decyzję, że jednak stadion w Orłach zostanie porządnie zmodernizowany. Z tego co jednak się orientuję, to mamy styczeń 2022 a sprawa mimo pomyślnego werdyktu dalej jest w powijakach. Tak czy owak wierzę i mam nadzieję, że moja kolejna wizyta w Orłach odbędzie się już na zmodernizowanym i atrakcyjnym dla kibiców stadionie.



Po opuszczeniu stadionu razem Panem Spikerem Stanisławem, Prezesem Marcinem oraz Staszkiem spędziliśmy jeszcze kilka miłych chwil pod miejscowym kebabem, gdzie w spokoju jeszcze można było pogadać i wypić ostatnie tego dnia-w Orłach piwko. W końcu przyjechał po nas zamówiony wcześniej kierowca i dobry kolega Artur, który dostarczył nas na Winną Górę, gdzie nasze zaczęte z rana bachanalia trwały dalej. Kolejny raz usiedliśmy ze Staszkiem i Arturem przy stole i poruszaliśmy kwestie tak te bardziej przyziemne, jak i te ulubione czyli związane z transcendencją i losem człowieka na tym łez padole. Całodzienna walka w końcu zakończyła się przed północą, kiedy to wraz z kolegą Staszkiem rzewnymi głosami śpiewaliśmy „Ojcze nasz” …po łacinie.

Ranek dnia kolejnego mimo wielu godzin pokrzepiającego snu był okrutny. Jak to zwykle po takim „maratonie” czułem się skrajnie wyczerpany i fizycznie i psychicznie. Ratunkiem na to całe hedonistyczne zło miał być udział w biegu na 10 km w Jarosławiu w którym zamierzaliśmy wystartować razem z Karolą. Bieg odbywał się o dość bezpiecznej godzinie tj. o 14 ale i tak nie miałem śmiałości by prowadzić nasze auto. Do Jarosławia pojechała więc Karola. Mieliśmy wyjątkowy luksus by móc w końcu pobiec razem. Sprawczynią tej przyjemności była córka Pana Spikera Ewa, która w czasie gdy my sobie biegliśmy miała pieczę nad naszymi synami.

Sam bieg był bardzo przyjemny i malowniczy, bo okazało się, że Jarosław ma naprawdę zabytkowo czym się pochwalić. Ja na pierwszych dwóch, trzech kilometrach byłem nieco słaby i umierający, ale potem jednak noga zaczęła trochę lepiej podawać, ponieważ toksyny w błyskawicznym tempie opuszczały mój organizm. Założenie było takie, że nie ścigamy się i biegniemy z Karolą razem do samego końca. Tak też się stało, linię mety przekroczyliśmy razem w czasie, niezbyt dobrym czyli 54:31. Zjedliśmy biegową regeneracyjną zupkę i wróciliśmy do Przemyśla po nasze rzeczy. Gdy w końcu już ruszyliśmy w drogę do Krakowa to w czasie monotonnej jazdy autostradą Karola postanowiła sprawdzić naszą klasyfikację w biegu. I tu czekała nas miła niespodzianka ponieważ okazało się, że Karola była pierwsza w klasyfikacji K30. Niestety nie mieliśmy o tym pojęcia i nie czekaliśmy na dekorację zwycięzców. Tym sposobem Karoli przepadło przyjęcie nagrody za wygraną. U mnie takie problemu nie było, ponieważ taki sam czas dał mi dopiero 12 miejsce w kategorii M40.

Wyjazd do Przemyśla jak zwykle okazał się strzałem w dziesiątkę. Było meczowanie, bieganie i tradycyjne już spędzanie czasu ze Staszkiem przy kulturalnym napitku i takiej samej konwersacji. Ciąg dalszy przemyskich przygód na pewno nastąpi :)

W skrócie

Ocena (1-5 ) 5 Innej oceny niż pięć dać nie mogę. Przede wszystkim ze względu na osobę Pana Staszka Grina, który zapewnił nam gwiazdorskie powitanie i równie gwiazdorskie ugoszczenie. Wielkie dzięki również dla Marciny Przytuły który spowodował, że wizyta w Orłach była jeszcze bardziej przyjemna niż można było oczekiwać.

Piwo Głównym akcentem naszego ze Staszkiem pobytu w Orłach nie było piwo. Owszem pojawiło się ono gdzieś tam jako drobny akcent lub didaskalia. W loży spikerskiej gdzie cały mecz ze Staszkiem spędziliśmy podawano znacznie mocniejsze trunki. My wobec tych pokus, byliśmy całkowicie ulegli. Była to jednak jedna wielka esencja radości prosto z antycznych bachanaliów. A mówiąc językiem kibicowskim-wjechała czysta i było pozamiatane:)

Jadło Jadło tego dnia było na całkowitym marginesie. Ale! Po zakończeniu piłkarskiego spektaklu razem z Marcinem Przytułą, Panem Stanisławem, Staszkiem i kilkoma jeszcze innym towarzyszami ruszyliśmy do „orleańskiego” kebaba. Tam w ten ciepły wrześniowy wieczór wypiliśmy jeszcze po piwku o zjedliśmy dobry i solidny…kebabowy posiłek!

Bilety Na szczęście mecz był biletowany i do kolekcji przybyły klubowe cegiełki w cenie 5 zł za sztukę.

Gadżety Nie było.

Koszty Minimalne, poza kosztami biletów, alkoholem ochoczo i po staropolski byliśmy częstowani.

Dojazd W pierwszą w stronę normalnym liniowym busem z Przemyśla. W drugą stronę staszkowym autem przyjechał po nas kolega Artur.

Uczestnicy Ponownie Staszek i ja.

Doping Nie było niestety. Kibice śledzili widowisko w milczeniu.

Statystyki Na meczu w Orłach byłem po raz drugi i na pewno nie ostatni.


81 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Post: Blog2_Post
bottom of page